1/27/2016

O co chodzi?

Brak komentarzy:
Poniższy tekst to moja praca na polski w liceum, tematem miał być sens życia.
~

Tytuł tej pracy podany został nam po lekcji dotyczącej filozofii, podejrzewam więc, że powinnam napisać o szeroko pojętym sensie życia. Moim zadaniem jest stwierdzenie, o co według mnie- nomen omen smarkacza- chodzi w naszej egzystencji. Po to, by dostać ocenę- zapewne mierną- za napisanie, co jest dla mnie ważne. Smutna codzienność przeciętnego ucznia. Jesteśmy numerami w dzienniku, tylko  stopniami od jednego do sześciu. Nauczyciele od całkiem wczesnych etapów edukacji wartościują tymi cyframi wszystko, co robimy- od rozwiązania równania po odbijanie piłki siatkowej. Przez to radość z nauki jest dla nas tylko dobrym wspomnieniem.
Wcześniej jest przyjemnie- z innymi dzieciakami bawimy się, kolorujemy obrazki, uczymy się pisać. Wychodzimy na podwórko, a jeden nauczyciel jest z nami przez cały dzień. Oszustwa czy wagary wydają się abstrakcyjne i złe. Nauka kojarzy nam się z ciekawostkami i książkami pełnymi rysunków. Jednak ten etap jest bardzo krótki i po jakimś czasie w klasie pojawia się dziennik, w którym przy  naszych nazwiskach czekają puste miejsca na oceny.
Okazujesz się nie być taki wyjątkowy za jakiego się uważałeś.  Twoje  rysunki wcale nie są dobre- zasługują jedynie na tróję z plusem. Sztukę interpretujesz źle- powinieneś czuć ją inaczej. Opowiadania są słabe. Za wolno biegasz. A może okazuje się, że jesteś świetny, ze wszystkiego dostajesz szóstki i zbierasz pochwały? Niezależnie od tego, jakie stopnie dostajesz, z pewnością zmienia to twoje postrzeganie własnych umiejętności. Zaczynasz opierać swoją samoocenę na podstawie cyferek wpisywanych w dużym zeszycie przy swoim nazwisku.
Nie pamiętam, czy słyszałam, by ktoś powiedział „chciałbym umieć fizykę!”, zamiast „chciałbym dostać szóstkę z fizyki”.  Oczekujemy od siebie różnych stopni w zależności od ambicji, jednak nie zależy nam na tym, by zdobyć wiedzę. Nikogo już ona nie obchodzi. Bezrefleksyjnie próbujemy wpasować nasze myślenie w kolejne klucze odpowiedzi, po drodze tracąc czas i nerwy. Zapisujemy na dłoniach daty, które zapomnimy, wykuwamy na pamięć definicje, których nie rozumiemy, by mieć zadowalające nas oceny. Albo chociaż zdać. Stopniowo tracimy ciekawość świata, za warte zapamiętania uznajemy tylko rzeczy niezbędne do zaliczenia danego przedmiotu.
Często też pozbywamy się oporów przed ściąganiem, czyli nomen omen oszustwem. Większość z nas za pierwszym razem bała się, że zostanie przyłapana. Jednak stając przed wizją kolejnej jedynki, czy też zważając na to, że wszyscy to robią, nie zastanawiamy się nad tym, że stopniowo wyzbyliśmy się uprzedzeń do naginania zasad dla własnych korzyści.

Czasami jednak masz ochotę postarać się bardziej niż zawsze- siedzisz więc siódmą godzinę nad biurkiem, rwąc kolejną kartkę, próbując napisać o co według ciebie chodzi w życiu. Nie spałeś całą noc, bo myślałeś na ten temat chcąc go zgrabnie ubrać w słowa. Nic nie wydaje ci się dosyć dobre, nie umiesz zmienić chaotycznych myśli w spójny  tekst.  Jest szósta rano, a ty pobudzony nadmiarem wypitej niedawno kawy próbujesz uświadomić sobie, jaki jest cel życia, co jest w nim ważne. Czekasz na moment, w którym cały ten wewnętrzny monolog się skończy i będziesz mógł zgrabnie podsumować swoją opinię, jednak takowy nie postanowił nadejść.

3/19/2015

The Man Who Fell To Earth/Człowiek, który spadł na ziemię

1 komentarz:
Mimo, że zrezygnowałam z prowadzenia bloga stricte z recenzjami, nie zamierzam rezygnować z recenzji samych w sobie. Miałam zająć się nowszymi produkcjami, jednak obok tej sprzed niemalże czterdziestu lat nie mogłam przejść obojętnie.
Filmem ''The Man Who Fell To Earth'' (''Człowiek, który spadł na Ziemię'') zainteresowałam się tak naprawdę przez postać Davida Bowie, który gra tam główną rolę. Produkcja miała swoją premierę w 1976 roku, a wyreżyserował ją Nicolas Roeg. Nakręcona została w Nowym Meksyku i angielskim Shepperton. Określony został jako 18+, co mnie nieco bawi, zważając na fakt, że obecnie zapewne sklasyfikowano by go jako 12 lub 16+.  
Fabuła
Film ''The Man Who Fell To Earth'' powstał na podstawie powieści Waltera Tevisa o tym samym tytule. 
 Thomas Newton przybywa z planety, która umiera przez brak wody. Jego misją jest zapobiec katastrofie i zaopatrzyć swoje miejsce zamieszkania w napój. W przebraniu człowieka wykorzystuje swoje zdolności do zdobycia władzy, wpływów a ostatecznie możliwości transportu wody na swoją planetę. Przypadkowo poznaje dziewczynę- Mary Lou, która momentalnie się w nim zakochuje. Jego nieziemskie wręcz zdolności sprawiają, że w niedługim czasie zdobywa on fortunę i staje na czele przemysłowego imperium. Jednak stopniowo nabywa ludzkich cech, jak chciwość i egoizm, popada w nałogi. Newton ostatecznie staje się tak zdegenerowany, że jego powrót do domu jest już niewykonalny.
  Fabuła jest świetna, ale tutaj wyrazy podziwu powinny kierować się do książki. Jednak produkcję mogę pochwalić tutaj za tak dobre przedstawienie całej akcji.
Główne postacie
Thomas Jerome Newton
Główny bohater, zagrany przez wcześniej wspomnianego Davida Bowie. I jeśli mam być szczera- ten człowiek urodził się, by zagrać kosmitę. Wcielił się w tę postać tak, że ciężko mi to skomentować inaczej niż fantastycznie, czy też nieziemsko. Jego uroda, sylwetka i oczy uchodzące za dwukolorowe(tak naprawdę Bowie ma anizokorię-źrenica w jednym oku jest stale powiększona) świetnie pasują do granej przez niego postaci.
Mary Lou
Gdy Thomas zatrzymuje się w hotelu, poznaje dziewczynę- Mary Lou. Ta cieszy go swoim towarzystwem i rozmową, która w sumie bardziej przypomina monolog. Prędko zakochuje się w przybyszu z innej planety.
Wykonanie
Prawdą jest, że szykując się na szybką akcję pełną emocji, zostaniemy rozczarowani. Film stopniowo wprowadza nas w świat głównego bohatera. Przez cały seans zmuszeni jesteśmy do myślenia, własnej interpretacji tego, co widzimy. Konstrukcja tego dzieła wydaje się być chaotyczna, jednak efekt ten jest zamierzony. Muzyka idealnie współgra z fabułą, a wszystko razem tworzy niepowtarzalny klimat. A klimat filmu zdecydowanie jest jego największą zaletą. Ciężko opisać go słowami- to coś, co trzeba zobaczyć.
Poza typową recenzją...
Nie umiem oprzeć się chęci wrzucenia tu 5 ulubionych zdjęć z filmu:






Podsumowanie
Połączenie umiejętności aktorskich Davida Bowie i zdolności reżyserskich Nicolasa Roega jest moim zdaniem pozycją obowiązkową dla ludzi zainteresowanych kinem artystycznym, sci-fi, czy też piosenkarzem grającym główną rolę. 
Film bardzo nieobiektywnie i kierując się własnymi sympatiami oceniam na 10/10.

11/17/2014

Dziwne stworzenia cz.1- Psychrolutes marcidus

Brak komentarzy:
  Psychrolutes marcidus, zwana inaczej blobfish. Nazwa ta wzięła się z ''obwisłego'' wyglądu ryby- blob w języku angielskim oznacza bezkształtną masę. Nosi miano najsmutniejszego i najbrzydszego stworzenia świata. Z takim ryjem też bym nie była zbyt szczęśliwa.

  Żyje w wodach okalających Australię- w Zatoce Broken Bay, okolicach Nowej Południowej Walii i południowej części Australii.
  
  Jest rzadko spotykanym endemitem (gatunkiem unikatowym dla danego regionu bądź miejsca, niewystępującym nigdzie indziej naturalnie). Rzadko spotykanym, bo można na niego trafić jedynie na dużych głębokościach- od 600 do 1200 metrów. Z powodu odczuwanej głębokości, blobfish nie potrzebuje pęcherza pławnego.
Zwierzę to nie posiada mięśni, a jego ciało jest galaretowate. Jeśli ciało to wyschnie, ryba zdechnie.
  Nic nie wiadomo na temat rozmnażania tych wyjątkowo nieurodziwych stworzeń. Ubarwienie można nazwać białawym. Żywi się każdym napotkanym pokarmem.
  Nie bez powodu gatunek ten wygrał konkurs stowarzyszenia The Ugly Animal Preservation Society na najbrzydsze zwierzę Ziemi.

11/07/2014

Paint It Black

Brak komentarzy:
  *Wiem, że ten post zawiera zapewne niezliczoną ilość literówek i powtórzeń, ale mimo to jest dla mnie ważny. Informacje te zbierałam z wielu książek i innych źródeł (zajęło mi to naprawdę mnóstwo czasu), często cytowałam ową literaturę a sam wpis zajął mi dobre 6 godzin (jak nie więcej) rozdzielone na parę dni. Ja wiem, że to wszystko nie trzyma się kupy i brzmi jakby pisał to napalony fan, któremu wzwód przyciemnia mózg. Mimo wszystko, proszę o wyrozumiałość. Cóż, nie przeciągam i zapraszam do lektury!*
 Sobotni wieczór w angielskim klubie Ealing, 7 kwietnia 1961. Bywają tu Mick Jagger i Keith Richards, którzy w niedalekiej przyszłości będą członkami zespołu, który stanie się jednym z najlepszych na świecie. Ale jeszcze nie na to czas. 
  Stali bywalcy zauważają dziwnego, niskiego blondyna kręcącego się przy scenie. Alexis Korner zapowiada gościa, który przybył tam aż z Cheltenham by zagrać bluesa i przedstawia się jako Elmo Lewis.
I zagrał, zaskakując wszystkich tam obecnych, w tym Keitha Richardsa.

  ''I nagle, Elmor James, człowieku, ten facet to Elmor James. A to on... siedzi przegięty... da-da-da, da-da-da. Mówię-co? No co jest, kurwa? Przecież on gra bar slide guitar!''
Elmor James był czarnoskórym bluesowym gitarzystą, którego muzyka miała ogromny wpływ na wielu muzyków, nazywany ''królem slide guitar''. A czym jest gitara slide? To technika wywodząca się z delty Missisipi, wymagająca przestrojenia gitary i zmiany funkcji lewej ręki. Zaś cytując Keitha Richardsa:
''Podchodzimy do niego po tym jak kończy Dust My Blues. Jest naprawdę fantastyczny i ze strasznym jajem. Rozmawiamy. Robił to samo, co my... myśląc że jest jedynym facetem na świecie który to robi.''
  Elmo Lewis tak naprawdę nazywał się Brian Jones. A właściwie to Lewis Brian Hopkins-Jones. Pochodził  z klasy średniej, z małego miasteczka uzdrowiskowego. Z miejsca w którym wciąż żył XIX wiek i gdzie lokalna ludność mogła obsługiwać kuracjuszy albo czuć się intruzem we własnym domu. Nerwicogenne środowisko, zwłaszcza dla kogoś ze światowymi ambicjami. A Brian bez dwóch zdań takie ambicje miał.
Od dzieciństwa do Edith Grove

  Od najmłodszych lat był człowiekiem sfrustrowany, wyalienowanym i oderwanym od otoczenia. Szkołę podstawową i Cheltenham Grammar School ukończył ze świetnymi rezultatami. Nie miał jednak przyjaciół i był częstym obiektem zaczepek rówieśników, najczęściej z powodu jego walijskiego pochodzenia. Brian nie tolerował żadnych poniżających go dowcipów. Wystarczało mu to, że był niski i zupełnie nie radził sobie w grach zespołowych.
  W wieku lat 17 został ojcem dziecka, które urodziła 14-letnia Valerie ze szkoły. Dziecko zostało oddane do adopcji. Brian zaś zaczął mocniej odczuwać społeczną dezaprobatę otaczającą go. Dalszy los dziecka i dziewczyny nie zajmowały go kompletnie.
  Nigdy nie był lubiany przez otoczenie, zresztą sam nie dawał się lubić. Od każdego pożyczał pieniądze, jednak nigdy ich nie zwracał. Kochał szokować. Gościom rodziców pokazywał zakrwawione prześcieradła- pamiątkę po dziewicy, z którą rozprawił się ubiegłej nocy. Przechwalał się też ilością miłosnych podbojów.
  Dzięki dobrym stopniom mógłby zostać przyjęty na uniwersytet, jednak fatalna opinia wystawiona przez Cheltenham Grammar School pozwoliła mu jedynie na nieudolne próby szukania pracy, co zresztą było jego zmorą. Został konduktorem autobusowym, jednak zrezygnował po paru dniach, gdyż nie umiał wstać na odpowiednią godzinę. Pracował też dla optyka, w sklepie i miejscowej fabryce. A nawet w sklepie z płytami. Złapał się też na posadę w wydziale architektury miejscowego ratusza, potem pracował jako węglarz, czego wyjątkowo się wstydził. Mył się po pracy w domu kolegi, by ukryć profesję przed rodzicami. 
  W końcu nie wytrzymał i wyruszył z Cheltenham do Skandynawii gdzie przez kilka miesięcy jeździł autostopem a na jedzenie zarabiał ulicznym graniem. Zniechęcony wrócił do rodzinnego miasta, gdzie poznał Angelinę z którą miał kolejne dziecko. Jones nie wiedział o jego narodzinach. 
  Zamieszkał z szesnastoletnią Pat Andrews, siostrą jego licznych przyjaciółek. W październiku 1961 urodziła mu syna. Brian nie miał jeszcze 20 lat.
W mniej więcej tym samym czasie do Cheltenham zawitał Chris Barber's Jazz Band. Sensacja była ogromna, a zespół dał koncert w sali widowiskowej ratusza. Brian dopadł Alexisa po występie, a jego entuzjazm i i wiedza były tak ewidentne, że poszli razem do baru naprzeciwko ratusza. Po otwarciu klubu Ealing, Korner zaprosił Jonesa do Londynu. Nie czekał na niego długo.
Droga do sławy
Z Mickiem Jaggerem (po lewej)
  Początkowo podróżował tam autostopem i spał na podłodze w mieszkaniu Alexisa, potem jednak już całkowicie opuścił Cheltenham i wynajął mieszkanie w West Hampstead. W 1961 zamieścił w gazecie ''Jazz News'' ogłoszenie, że szuka ludzi do założenia zespołu Rythm and Bluesowego. I tak właśnie znalazł pozostałych członków zespołu.
  Skąd wzięła się nazwa?
''Brian po tym, jak wykombinował ile organizacja koncertu będzie kosztować, zadzwonił do ''Jazz News'', która była gazetą z informacjami ''kto gdzie gra'' i powiedział ''Mamy koncert w...'' ''Jak się nazywacie?''. Popatrzyliśmy po sobie. It? Thing? Ta rozmowa kosztuje. Na ratunek przybywa Muddy Waters! Pierwsza piosenka na The Best Of Muddy Waters To Rollin' Stone. Okładka leży na podłodze. Zdesperowani Brian, Mick i ja ryzykujemy. Rollin' Stonesi. Uff! Ocaliliśmy sześciopensówkę.'' ~Keith Richards, ''Życie''
A samo ''rolling stone'' wzięło się z angielskiego przysłowia The rolling stone gathers no moss (toczący się kamień nie obrasta mchem). Toczący się kamień to osoba, która nie ma stałej pracy, stałego miejsca zamieszkania, jest niespokojnym duchem. Cóż, czas pokazał że toczące się kamienie są w stanie obrosnąć naprawdę grubą warstwą mchu.
  Do Briana wprowadzili się Jagger i Richards. A mieszkanie przy Edith Grove było wyjątkowe i bynajmniej nie w pozytywnym sensie. Powybijane szyby, zrujnowane meble, zwisające ze ścian tapety. Członkowie zespołu kradli puste butelki, by otrzymać za nie kaucję. 
 Potrafili być nieznośni, a szczególnie Brian. Gdy odwiedzał go jeden z nielicznych kolegów z Cheltenham, ten oskubywał go co do grosza, kupując sobie nowe gitary, ubrania i inne drobiazgi. Nawet gdy szli na hamburgera, Hattrell musiał trzymać się 20 metrów za nimi. A potem oczywiście za wszystkich zapłacić. Bywało jeszcze lepiej, znowu cytując Keitha:
''Wracamy do mieszkania, a on (Hattrell) śpi w łóżku Briana. Z jakiegoś powodu strasznie go to zdenerwowało. Mieliśmy pełno kabli na podłodze, podniósł jeden goły drut- ten koniec jest podłączony, kochanie, zaraz cię dopadnę. Facet wyleciał z mieszkania krzycząc: Rażą mnie prądem, rażą mnie prądem! Kiedy ktoś przyprowadził go po godzinie, był siny.'' Jednak Hattrell z masochistycznym samozaparciem wracał niczym bumerang. Potem zasłużył się dla zespołu jako pierwszy road-manager. Chyba nie trzeba dodawać, że bezpłatnie.
Brian Jones- założyciel i lider The Rolling Stones
 
  Brian jako założyciel The Rolling Stones był jedynym niekwestionowanym liderem. Wybierał repertuar, organizował koncerty, umawiał zespół na sesje nagraniowe, decydował o brzmieniu zespołu. Żądał dla siebie znacznie wyższych zarobków niż reszta grupy, o czym pozostali członkowie dowiedzieli się dość późno (i czym byli niemile zaskoczeni i zniesmaczeni). Jones podpisał pierwszy kontrakt płytowy w imieniu zespołu z managerem- Angrew Loog (co to w ogóle za imię?) Oldhamem. Od dnia podpisania owego kontraktu zaczęła rosnąć rola Jaggera i Richardsa, zaś autorytet Briana i Charliego Wattsa (perkusisty) i Billa Wymana (basisty) spadać. Nowy manager forsował spółkę Jagger&Richards. Kiedyś zamknął ich razem w kuchni i nie wypuścił dopóki nie napisali piosenki (''As Tears Go By'' ostatecznie zaśpiewaną przez Marianne Faithful). Efektem tych działań był przekłamany wizerunek grupy umniejszający faktyczny wkład Jonesa w twórczość zespołu. A on sam szalał z zazdrości.
Z Keithem Richardsem, po prawej
  Mimo tego, gitarzysta utrzymał opinię nieformalnego lidera do 1965 roku. Pozycja ta jednak stopniowo spadała. Wypowiadał się w imieniu grupy w mediach, a jeśli nie to był widoczny na pierwszym planie obok Jaggera. Był również w tamtym okresie głównym wokalistą wspierającym. Jednak wskutek działań Oldhama przestał pełnić dominującą pozycję w zakresie kontaktów z mediami.
  Nadal jednak był muzycznym liderem, aż do płyty December's Children. Po tej sesji Jones coraz rzadziej uczestniczył w nagraniach jako wokalista wspierający, co trwało już do końca jego udziału w zespole. On chciał, by zespół grał bluesa, inni zaś chcieli grać co innego. Przez to więc spółka Jagger/Richards zaczęła wyciągać zespół z coraz to bardziej wiotkich rąk Briana.
Największe sukcesy i konflikt w zespole
  W latach 1965-1967 Stonesi święcili największe triumfy, w ogromnej mierze dzięki Brianowi. Wówczas Jones mimo odsunięcia go od kierowania zespołem, wciąż miał w niego ogromny wkład. Jednocześnie był najbardziej lubianym przez fanów Stonesem, a sam kochał swoją popularność. Uwielbiał fanatycznych fanów, a gdy zespół podczas zamieszek musiał opuścić scenę, on schodził jako ostatni (zresztą często był wyprowadzany przez ochronę). Związał się z modelką, Lindą Lawrence, której oczywiście zdążył już zrobić dziecko.
 A sytuacja w zespole? Cóż... po raz kolejny zacytuję tutaj Keitha Richardsa.
''[o Brianie] Nie miał pojęcia jaki był obrzydliwy. Zaczynało się: ''Zamknij pysk, Brian.''. Albo naśladowaliśmy sposób, w jaki kulił swoją nieistniejącą szyję. Robiliśmy sobie z niego jaja. Miał ogromny samochód Humber Super Snipe, ale był niski, więc żeby widzieć drogę musiał siadać na poduszce. Mick i ja kradliśmy mu ją dla śmiechu. Siedzieliśmy na końcu autokaru i drażniliśmy go, udawaliśmy że go nie ma(...). Związek z Brianem oparty był na miłości i nienawiści. Potrafił być naprawdę zabawny. Lubiłem spędzać z nim czas(...).'' 
  We wrześniu 1965 Jones poznał Anitę Pallenberg- włoską aktorkę, która niedługo później została jego dziewczyną. Bardzo zaangażował się w ten związek, a Anita miała na niego duży wpływ- głównie negatywny. To za jej namową zaczął eksperymenty z narkotykami. 
  A to one były główną przyczyną jego upadku. Nie docierał na próby i sesje nagraniowe, a czasem gdy już tam się zjawił, padał na wejściu. 
''Pamiętam dobrze epizod: Brian leżał nieprzytomny na podłodze w studiu, w marcu 1966 roku, trzymając gitarę która buczała i zakłócała nam brzmienie. Ktoś musiał odłączyć ją od wzmacniacza(...). Dla mnie był to tylko wkurzający dźwięk, nic, co nas szczególnie szokowało, bo Brian poniewierał się po podłodze studia przez wiele dni.'' ~''Życie''
  Największym ciosem dla Jonesa było odejście Anity. A jej nowym wybrankiem został... Keith Richards. Podwójny cios. Zdarzenie to (co nie dziwi) spowodowało niechęć do Richardsa. Jego przyjaźń z Keithem definitywnie się urwała, a relacje z Mickiem również uległy pogorszeniu. Richardsowi znajomość z Anitą także nie wyszła na dobre, gdyż niedługo potem zdradziła go z... Mickiem Jaggerem.
  Artysta był wielokrotnie zatrzymywany za posiadanie i używanie substancji niedozwolonych, groziło mu więzienie, jednak jego zły stan psychiczny i niska szkodliwość czynu sprawiły że dostał jedynie wysoką karę pieniężną. Mimo niedużej kary przez te konflikty z prawem amerykański urząd emigracyjny uniemożliwił mu przyjazd do Ameryki, co uniemożliwiło jego udział w trasie koncertowej po drugiej stronie oceanu i umniejszyło jeszcze bardziej jego pozycję w zespole.
  Wszystkie te zdarzenia spowodowały, że Jones w 1967 roku brał udział w nagraniu jedynie 10 piosenek. Dla porównania, w poprzednich latach, było to około 30 piosenek.
Usunięcie Briana z The Rolling Stones
''Nigdy nie spotkałem faceta, na którego sława miałaby aż tak duży wpływ. Gdy tylko kilka naszych piosenek odniosło sukces, bum- był Wenus i Jowiszem w jednym. Miał ogromny kompleks niższości, którego wcześniej nie dostrzegliśmy(...). Sodówka uderzyła mu do głowy i podczas kilku kolejnych lat, nie mogliśmy liczyć na Briana. Ćpał, tracił kontakt z rzeczywistością. Myślał, że jest intelektualistą, mistycznym filozofem.''~Keith Richards, ''Życie''
  Na nagraniach do ''Rock And Roll Circus'' Mick Jagger był wymalowany, Keith Richards założył czarny cylinder i opaskę na oko, Charlie Watts ogromny kapelusz maga, Billa Wymana nie widać, a Brian jak zawsze... ledwie trzyma się na nogach. 
Rock And Roll Circus, 1968. Z Charliem Wattsem po prawej.
  Ze względu na ogólny stan psychiczny i konflikty z prawem w zespole coraz bardziej otwarcie mówiło się o znalezieniu nowego gitarzysty. Wkład Jonesa w nową płytę był praktycznie żaden.
  Zakupił posiadłość Cotchford Farm, należącą niegdyś do A.A. Milny'ego, gdzie zamieszkał wraz ze swoją nową partnerką- szwedzką pielęgniarką Anną Wohlin. Kochał tę posiadłość. Wszystkim z dumą pokazywał statuetkę Krzysia i zegar z Puchatkiem, Prosiaczkiem i innymi zwierzętami.
Na terenie Cotchford Farm.
  A pozostali Stonesi zadecydowali. Brian Jones musi odejść, zastąpi go Mick Taylor. Jagger i Richards postanowili powiedzieć mu to osobiście. Zabrali ze sobą Charliego Wattsa w roli katalizatora i odwiedzili Briana w jego narkotycznej samotni. Nie utrudniał rozmowy. Ustalili, że w mediach podadzą wersję, w której gitarzysta odchodzi ze względu na inne plany artystyczne. Miał dostać odszkodowanie za zrzeczenie się swoich praw do nazwy w wysokości 100 000 GBP rocznie przez wszystkie lata, w których zespół będzie istniał.
Oficjalne oświadczenie brzmiało tak:
„Nie spotykam się już z resztą zespołu, by rozmawiać o płytach, które nagrywamy. Nie rozumiemy się już muzycznie. Muzyka The Stones mi już nie odpowiada. Mam zamiar grać własną muzykę, a nie innych i to bez względu na to, jak bardzo mogą mi się podobać ich koncepcje muzyczne. Jedynym rozwiązaniem jest pójście swoimi drogami, choć nadal zostaniemy przyjaciółmi. Kocham tych facetów.”
 The Rolling Stones planowali wielki i darmowy koncert w Hyde Parku, by zaprezentować się w nowym składzie. Mówiło się, że Brian powinien zagrać ze swoim starym składem, byłby to gest czyniący jego odejście lżejszym. 
  Podczas wizyty, gdy ustalono jaka będzie oficjalna wersja dla mediów gospodarz Cotchford Farm wydawał się być pozbierany. Nic bardziej mylnego. Staczał się. Im gorzej grał, tym więcej ćpał. Im więcej ćpał, tym gorzej grał. Ossie Clark, kumpel Stonesów wspominał, jak zachowywał się Brian po zakończeniu narkotycznego transu i uświadomieniu sobie, że już nie bierze udziału w pracy zespołu: ''Oni są tam wszyscy, nagrywają i mają mnie za kogoś innego. Dla mnie nie ma już miejsca''.
Brian Jones 4 maj 1965 Georgia USA.jpg

  Jednak mimo tego zaczął na spokojnie rozważać swoje plany muzyczne. Odnowił kontakt z Alexisem Kornerem- chciał dołączyć do jego zespołu. Jednak on uznał, że Brian nadaje się na lidera i powinien założyć własny zespół. Według niektórych źródeł, spotkał się jeszcze ze starymi kolegami z zespołu. Podobno był podekscytowany swoimi planami, był w stałym kontakcie z Jimim Hendrixem i Johnem Lennonem.
  Zaprzyjaźnił się z sąsiadami, zaczął bywać w lokalnym pubie. Zapraszał mnóstwo gości- nawet swoich rodziców. Zastali go w świetnej formie, a na pewno w lepszej niż się spodziewali. Pozory pokazywały, że odejście od Stonesów wcale go nie ruszyło, wręcz przyjął je z ulgą. Ale to tylko pozory. Faktycznie wciąż się staczał, widział światła, słyszał głosy. Ogarniał go strach, że zrobił karierę przypadkiem, że tak naprawdę nie ma talentu. Często rozmawiał o tym z domownikami. W jego posiadłości mieszkała jego partnerka, jego przyjaciel Tom, z żoną i  technik budowlany nadzorujący remont posiadłości. Też z żoną. Przez dom przewijało się dużo, często przypadkowych ludzi, ginęły rzeczy. Patrząc na ówczesny stan gospodarza... nietrudno się dziwić. Był kompletnie naćpany i nie kontrolował otoczenia.
Śmierć
  Nocą z 2 na 3 lipca, niedługo po północy, Brian Jones utopił się w basenie przy posiadłości na swojej Cotchford farm. Wokół śmierci ex-Stonesa powstała atmosfera sensacji. Ale jak to? W basenie? Ktoś mu w tym pomógł? Faktem jest, że niektóre wydarzenia nawołują do spekulacji. 
  Brian i Anna oglądali telewizję, popijając niemałe ilości alkoholu. Około 22 dołączyli do nich Frank i Janet (technik wraz z żoną). Popili razem, oglądając amerykański program ''Laugh In''. Po nim, Brian zaproponował wszystkim kąpiel w basenie. Janet zeznawała później, że ostrzegała go przed tym. Był w nie najlepszej formie. Nie posłuchał. Poszedł z nim Frank, a Anna z Janet zostały w domu. Frank ''skoczył po ręcznik czy papierosa''. Zagadał się jednak z paniami. Janet podniosła się do ogrodu, by zobaczyć co u Jonesa. Zastała martwe ciało leżące na dnie basenu. Kompletnie ubrana Anna wskoczyła do basenu. Wspólnie wyciągnęli ciało z basenu i zaczęli masaż serca i sztuczne oddychanie. Kontynuowali przez 15 minut. Podobno Brian uścisnął jeszcze rękę Anny. I nie poruszył się już więcej.
brianjonesoftherollingstones:

Rare photo posted by Michael Cirelli on Brian Jones Friends and Fans Facebook page. It was taken in the Olympic Studios in March 1969.
  Śledztwo wykazało śmierć przez utonięcie, a sekcja zwłok pokazała, że gitarzysta był pod wpływem alkoholu i narkotyków. Nie było śladów gwałtu. Śledztwo zawieszono na kilka dekad, acz wznowiono w 2009 roku. Nic nie wykryto do teraz. Istnieją podejrzenia, że na farmie było więcej osób, około tuzina. Czemu tak późno zadzwoniono na pogotowie? Tak długo reanimowano muzyka? A może wypraszano pospiesznie gości? Nie wiadomo też, gdzie był Tom. Według legendy Frank na łożu śmierci miał wyznać, że to on zabił Briana Jonesa.
Nieszczęsny basen i posiadłość w tle.
  Z tajemnic związanych ze śmiercią Jonesa nie wyjaśniony po dziś jest natychmiastowy wyjazd Anny do Szwecji. Ktoś zorganizował to za nią, a policja nie miała zastrzeżeń.
  Z byłych kolegów z zespołu, w pogrzebie uczestniczyli tylko Bill Wyman i Charlie Watts.
  A Brian pozostawił po sobie piątkę (a może i więcej) nieślubnych dzieci.
John Lennon czytający gazetę z artykułem o śmierci Briana.
Pożegnanie
  Ustalono, że koncert w Hyde Parku nie tylko przedstawi nowy skład zespołu- będzie też poświęcony pamięci Briana. Zadedykowano mu także kompilację utworów ''Thorugh The Past, Darkly (Big Hits Vol. 2). Ale wracając do koncertu, był to największy koncert w dotychczasowej historii rocka. Pieczę nad nim sprawował motocyklowy gang- Hell's Angels. Mick Jagger, gdy w końcu uciszył tłum odczytał dwie strefy ''Adonisa'' Shelleya, wiersza napisanego z okazji śmierci Keatsa: 
''Pokój. Pokój. On nie umarł, nie zasnął. Obudził się tylko ze snu życia...''
  Na znak dany przez Jaggera, otworzono tekturowe pudełka. z których wyfrunęło kilka niemrawych, białych motyli, które po chwili spadały na ziemię. Patetyczny gest się nie udał, a motyle po prostu podusiły się w pudełkach. A białe motyle lecące ku niebu miały symbolizować uwolnienie się duszy Briana. Jednak moim zdaniem te wzlatujące, a potem opadające wycieńczone na widownię również są symboliczne.
  Z koncertu nagrana została relacja. TUTAJ można ją obejrzeć, zaznaczyłam czas gdy zaczyna się recytacja wiersza a potem wypuszczane są motyle. 
Dorobek muzyczny
  Brian był wyjątkowo uzdolnionym muzykiem, multiinstrumentalistą. Grał na gitarze, fortepianie, harmonijce ustnej, saksofonie, mandolinie, organach, klawesynie, sitarze, flecie, cytrze, oboju, klarnecie i wielu instrumentach perkusyjnych. Pewnie zapomniałam jeszcze o czymś, na czym grał. Podobno wystarczyło dać mu instrument do ręki, by nauczył się na nim perfekcyjnie grać.
Nie sposób więc nie wspomnieć  o niektórych utworach, w których Brian miał szczególny udział. Jednak ciężko rzetelnie ustalić faktyczny wkład Jonesa w pracę zespołu, ze względu na to, że często pomijano jego nazwisko w adnotacjach na płycie. Według Billa Wymana jego praca była wielokrotnie większa niż pokazują to przypisy.
  • Oczywiście, osławione Paint It Black! Piosenka z 1966 roku, z albumu Aftermath. Oficjalnie jest to piosenka spółki Jagger/Richards, ale ciekawe brzmienie utworu nadaje sitar, na którym gra nie kto inny jak Brian Jones. Piosenka zajęła 196 miejsce w liście 500 najlepszych piosenek wszech czasów  magazynu Rolling Stone.




  • Nie umiem nie wspomnieć o bluesowym repertuarze Stonesów. Jeszcze z czasów, gdy Brian był liderem i wybierał repertuar, świetne wykonanie ''Carol'' Chucka Berry'ego:

I równie dobre wykonanie piosenki ''Around and Around''. Też Chucka Berry'ego.

  • W 2005 roku powstał film dokumentalny o Brianie zatytułowany ''Stoned''. Dokładnie jak jedna z pierwszych piosenek The Rolling Stones, wydanych jeszcze przez spółkę autorską Nanker Phelge. Sama piosenka to w sumie instrumental, acz słychać wtrącenia wokalisty ''Out of my mind...'' i ''Stoned'', co w tamtym czasie było bardzo kontrowersyjne i cenzurowano te słowa. A dzisiaj w telewizji oglądamy wielkie pośladki Nicki Minaj w tle piosenki o nielekkim zabarwieniu erotycznym. Taka mała dygresja. 

  • ''Under My Thumb'' i Brian grający na marimbie


Ciekawostki
Teraz rzecz, którą uwielbiam w każdej dziedzinie- ciekawostki! Anegdoty, zdarzenia o których nie chciałam pisać wcześniej, by zostawić je na deser.

  • Brian był ponadprzeciętnie inteligentny, miał IQ 135. Nie żebym uważała testy inteligencji za szczególnie wiarygodne, ale warto wspomnieć.
  • Na jednym z koncertów w USA, 1967 roku, Brian zarzucił na siebie wielką flagę Stanów Zjednoczonych, z czego publiczność bardzo się cieszyła. On zapewne też, w końcu uwielbiał publiczność. Jednak tamtejsza policja nie była taka ucieszona i zwróciła uwagę, że fragment flagi spadł na ziemię, za co Jones został aresztowany.
  • Gdyby artysta wciąż żył, miałby dziś 72 lata.
  • Gdy wydano wcześniej wspomnianą piosenkę ''Paint it black''(Pomaluj to na czarno), ktoś przy wpisywaniu jej dodał przecinek tworząc ''Paint it, black''(Pomaluj to, czarny). Richards szybko wydał oświadczenie, które mówiło że zespół nie miał nic z tym przecinkiem wspólnego. Jednak i tak padały zarzuty o rasizm.
  • Wcześniej wspomniana spółka autorska Nanker Phelge otrzymała pierwszą część nazwy od nazwy miny polegającej na włożeniu sobie palców w obie dziurki nosa. Brian podobno był niekwestionowanym mistrzem w robieniu jej. Cóż, poniższe zdjęcia mogą służyć jako dowód.

Po lewej Keith Richards
  • The Rolling Stones zbudowali swoją popularność na tym, że byli ''anty-beatelsami''. Mieli długie włosy, różne od siebie stroje i takie tam (wtedy to było nie do pomyślenia). Media za bardzo ich nie lubiły i pisały o nich niepochlebne rzeczy. Gdy któryś z brukowców napisał, że Brian ma tłuste włosy bo ich nie myje, ten przejął się tak, że mył włosy po kilka razy dziennie. Koledzy z zespołu zaczęli go wtedy nazywać ''Mr. Shampoo''.
  • Brian przyjaźnił się z Jimmim Hendrixem i Johnem Lennonem. Co ciekawe, wszyscy z nich zginęli młodo. Hendrix rok po śmierci Briana zakrztusił się własnymi wymiocinami, a Lennon ponad dziesięć lat później został zamordowany przez psychofana.
  • Poza zdolnościami muzycznymi, Brian miał też głowę do interesów. Z początku to on przewodził zespołowi podczas spotkań biznesowych. Zaskakujące, patrząc na to, że mówimy o osobie która w siebie nie wierzyła...
  • ...każdy z jego bliskich wspominał o jego niesamowicie niskim poczuciu własnej wartości.
  • W 1963 Brian sam skomponował, a potem nagrał z zespołem reklamę płatków śniadaniowych ''Rice Krispies''. Oto owa reklama:
Ale...
  ...kim tak naprawdę był Brian Jones? Niepewnym siebie, wspaniałym facetem? Odizolowanym artystą-dziwakiem? Manipulującym otoczeniem psychopatą? Czy lubił zgrywać ofiarę? I jak do cholery zginął? Nieuwaga? Morderstwo? Samobójstwo? 
  Cóż, można się jedynie domyślać. 

10/15/2014

Czarny humor

Brak komentarzy:
   Też Was zawsze wkurwiają te przydługie wstępy w postach na blogach? Wiecie, opowieści o kompletnie nieinteresującym życiu autora, co tam u niego, czym aktualnie się zajmuje, co jadł na obiad. Zastanawiam się, czy ktokolwiek czyta a nie przewija to pierdolenie, by przeczytać jedynie właściwą część wpisu. A może tylko marudzę, a wszyscy kochają wiedzieć co u ludzi piszących posty? Nie wiem.
Dodaję uroczego mopsa, bo wpis ze zdjęciami wygląda lepiej.
  Jak tytuł wskazuje- dzisiaj mam zamiar zaserwować porcję mojego ulubionego- czarnego humoru. Nie są to żarty wymyślone przeze mnie, aczkolwiek słyszałam je od różnych ludzi, szukałam ich na krańcach internetu i to taki mały zbiór moich ulubionych. Spokojnie, ja wiem że większości ludzi to nie bawi. Czarny humor jest jak para nóg- nie każdy go ma. 
Siedzą w domu kanibal i nekrofil. Nekrofilowi zachciało się pić, więc poszedł do kuchni, otwiera lodówkę a tam leży lekko już nieświeży tułów kobiety. Więc woła do kanibala z kuchni:
-Hej, jesz to czy mogę wyjebać?
Co jest gorsze od kraba na pianinie?
Rak na organach.
Dwóch gejów uprawia seks. Ten aktywny szepcze do pasywnego:
-Hej, jesteś taki ciasny.
-To dlatego, że jestem nowy w parafii, proszę księdza.
Co jest najlepsze w seksie z 12-latką?
Dźwięk pękającej miednicy.
Idzie facet lasem. Widzi martwe ciało wiszące na drzewie, drugie z rozbitą głową na trawie, trzecie zmasakrowane pod spalonym domem. Obok tego wszystkiego siedzi dziewczynka. Mężczyzna pyta:
-Co się stało?
-Tata zmasakrował babcię siekierą, mama widząc to przyłożyła mu w tył głowy zabijając go, po czym się powiesiła. A jakby tego było mało, chuligani podpalili nasz dom.
-Cóż- powiedział mężczyzna rozpinając rozporek- to nie jest twój szczęśliwy dzień.
-Mamo, podaj mi ciasteczko!
-Sama sobie weź.
-Nie ma rączek, nie ma ciasteczek.
Hoduj własne warzywa! Pij alkohol podczas ciąży.
Ania nie ma rączek.
-Puk, puk.
Kto tam?
Na pewno nie Ania.
Para podczas stosunku.
-Jesteś niesamowita, mimo że masz tak małe piersi.
-Tato, ale ja mam dopiero 8 lat.
-Mamo, co dziś na obiad?
-Gówno z rodzynkami
-Kurwa, znowu z rodzynkami?
UWAGA, DŁUGIE ALE ZDECYDOWANIE MOJE ULUBIONE
(zajebane z sadola)
Pewien facet miał problemy ze wzwodem. Lekarz po przeprowadzeniu wszystkich badań, zaordynował mu długotrwałą kurację. 
- Proszę pana - rzekł - tu jest 20 tabletek. Ma pan brać jedną co tydzień. Po dwudziestu tygodniach, na pewno pana organ wróci do normy. 
Wszystko byłoby dobrze, gdyby pacjent był cierpliwy. Niestety. Pierwszego dnia doszedł do wniosku, że nie będzie tak długo czekał i zeżarł wszystkie pigułki popijając wódką. Rano już nie żył. Rodzina popłakała, pożałowała i pochowała delikwenta na miejskim cmentarzu. Po tygodniu zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Marmurowy pomnik, który ufundowała ciotka, rozleciał się a spod gruzów zaczął wyrastać penis. Był każdego dnia dłuższy i dłuższy. Odcinany odrastał i rósł jeszcze szybciej. Zebrała się rada miejska ale nikt nie mógł znaleźć sensownego rozwiązania. Aż pojawił się miejscowy grabarz, który za 10 butelek wina podjął się rozwiązać problem. Szybciutko walnął trzy buteleczki i na oczach zdumionych radnych rozkopał grób i przekręcił faceta twarzą do dołu. Nie, nie to jeszcze nie koniec! Minął rok. Na 42 ulicy w Nowym Jorku pękł asfalt. Ze szczeliny zaczął wyrastać penis, który rósł bardzo szybko i żadne środki chemiczne ani działania polegające na obcinaniu tegoż nic nie dawały. Rada miejska z Burmistrzem na czele była bezsilna. Wyznaczono wysoką nagrodę dla tego, który zaradzi zaistniałej sytuacji. Po paru dniach do Burmistrza zgłosił się stary Turek i powiedział. 
- Dam sobie z tym radę, ale chcę dostać w dzierżawę na 99 lat teren w promieniu 20 metrów od "epicentrum". 
- Jeśli sobie poradzisz - krzykną Burmistrz - to dostaniesz to miejsce nawet na 300 lat. 
Podpisali stosowne umowy i od tego czasu na 42-giej Ulicy w Nowym Jorku sprzedają najlepszy turecki kebab na świecie. 

10/07/2014

Zmiana.

Brak komentarzy:
Uznałam, że zupełnie nie nadaję się do pisania jedynie recenzji. Postanowiłam  zmienić tematykę bloga na bardziej ogólną- po prostu będę pisać o tym, o czym chcę a nie jedynie książkach, filmach, serialach. Chociaż te tematy z pewnością się tu przewiną.
Cóż, następny post będzie bardziej konkretny.

7/13/2014

Sherlock BBC

2 komentarze:
Witam, witam.
  Serial ''Sherlock'' wyprodukowany przez stację telewizyjną BBC został obejrzany przeze mnie już dawno, jednak jest dla mnie tak ważny, że nie mogłam pominąć go przy recenzjach. Jest to serialowa wersja przygód Sherlocka Holmesa, serii książek autorstwa A.C. Doyle'a.
Rzeczą, która wyróżnia tę produkcję spośród innych ekranizacji Sherlocka (a było ich niemało) jest fakt, że tym razem tego najsłynniejszego detektywa świata przeniesiono w czasy współczesne (podczas, gdy oryginał powstał w drugiej połowie XIX wieku).


Fabuła
  Pomysły na akcję odcinków są w większości zaczerpnięte z wersji książkowej, ale dorożki gładko zmieniły się w samochody, telegramy w smartfony, a policja zyskała nowe technologie, których i tak nie wykorzystuje w taki sposób, w jaki Holmes umie wykorzystać swoją wiedzę i umiejętność dedukcji. 
  Szczerze gdy tylko dowiedziałam się o przeniesieniu słynnego detektywa do czasów współczesnych moją pierwszą myślą było ''cholera, genialne w swojej prostocie''. I od razu zabrałam się do oglądania, czego nie żałuję. Trzeba jednak przyznać, że większość scenariusza została zaczerpnięta z pomysłów twórców serialu, a nie książek jednak nie ma się czemu dziwić- dwa wieki do przodu to kolosalna różnica. Osobiście taka zmiana przypadła mi do gustu.
Postacie
  Nie wymieniam oczywiście wszystkich postaci, jedynie te najważniejsze. Trzeba przyznać, że każda z nich jest dopracowana.
Sherlock Holmes


  Główny i tytułowy bohater serialu. Jest on detektywem-amatorem, jednak jego zdolności zdecydowanie nie można nazwać ''amatorskimi''. To narcystyczny geniusz, który maksymalnie poświęca się swojej pracy. Myślę, że zdecydowanie mogę nazwać go godnym następcą oryginału Sherlocka. Zagrał go Benedict Cumberbatch, aktor z Londynu.

   Ogólnie nie przepadam za tą postacią, choć przyznaję- jej talent jest godzien podziwu.
dr. John Watson


  Jest on byłym lekarzem wojskowym, który wrócił z wojny po urazie nogi w Afganistanie. Poszukując współlokatora trafia na Sherlocka, jednak nie tylko zamieszkują razem- Holmes uznaje, że potrzebny jest mu asystent do rozwiązywania spraw kryminalnych. Dr. Watson ochoczo przystaje na tę propozycję.
W jego rolę wcielił się Marin Freeman, znany również z roli Bilbo Bagginsa w filmach z serii ''Hobbit''.
  Lubię tę postać, jej humorystyczne uwagi i uważam, że świetnie sprawdza się w roli pomocnika detektywa.
pani Hudson


  Uprzejma, starsza kobieta-gospodyni wynajmująca Johnowi i Sherlockowi mieszkanie na Baker Street 221B. Odegrała ją Una Stubbs.

  Jest to wyjątkowo ciepła i przyjazna postać, chyba nie ma widza, który nie poczułby do niej sympatii.
Mycroft Holmes


  Starszy brat Sherlocka, niemniej inteligentny niż on. Posiada on liczne wpływy wśród ludzi z ''wyższych sfer'', jest on także zamożny. W jego rolę wcielił się Mark Gatiss, który jednocześnie jest jednym z twórców tego serialu.
Greg Lestrade


  Inspektor policji Scotland Yard, nierzadko posługuje się Sherlockiem, by rozwiązać kolejną sprawę kryminalną. Zagrał go Rupert Graves.

Jim Moriarty

  Niezrównoważony psychicznie przestępca, jednocześnie nemezis Sherlocka. Uwielbia bawić się z nim w kotka i myszkę. W jego rolę wcielił się Andrew Scott.


Postprodukcja
  Rzeczą bardzo charakterystyczną dla serialu ''Sherlock'' są ''latające'' po ekranie napisy, dedukcje detektywa. Świetnie obrazują one tok myślenia Holmesa, dzięki czemu odbiorca może lepiej zrozumieć sposób, w jaki myśli tytułowa postać, a nawet łudzić się że sam będzie umiał ocenić po jednym spojrzeniu, kto zdradza żonę, a kto pracuje jako pilot.
Tutaj Sherlock dzięki jednemu spojrzeniu dowiaduje się ''kilku'' faktów o Mary.

  Niestety ludzie oglądający Sherlocka na TVP2 nie mieli przyjemności oglądać owych napisów, gdyż Telewizja Polska puszczała wersję bez nich.  Przyznam szczerze, że odebrało to mnóstwo uroku temu serialowi, gdyż pomysł zobrazowania toku myślenia Sherlocka jest naprawdę świetny i dobrze zrealizowany.

Poszczególne sezony
  Trzeba przyznać, że ''Sherlock'' jest serialem specyficznym. Jak na razie wyszły trzy sezony po... trzy odcinki. Jednak każdy z nich to osobna historia, półtoragodzinna sprawa kryminalna. I nie tylko. Wielu ludzi powtarzało ''Sherlock to nie serial detektywistyczny... to serial o detektywie'' i sądzę, że to bardzo trafnie oddaje jego istotę.

  Pierwszy sezon to porywający wstęp do późniejszych wydarzeń. Pierwszy odcinek, ''Studium w różu'' (ang. ''Study in Pink'') to współczesna wersja ''Studium w szkarłacie'', pierwszej książki z serii o Sherlocku Holmesie. Drugi, ''Niewidomy bankier'' (''The Blind Banker'') przez fanów określany jest najgorszym epizodem serii, acz moim zdaniem jest warty uwagi. Trzeci i ostatni odcinek, ''Wielka gra'' (''The Great Game'') kończy się pełną akcji sceną, która jednak nie rozwiązuje się i w najbardziej stresującym momencie... po prostu zaczynają się napisy końcowe. Pamiętam, że oglądałam ten epizod około trzeciej w nocy i mimo pory nie mogłam zasnąć, dopóki nie odtworzyłam sezonu drugiego, który zdecydowanie jest wyjątkowy.
  Pierwszy odcinek, ''Skandal w dzielnicy Belgravia'' (''A Scandal in Belgravia'') z pewnością zależy do jednego z moich ulubionych, przyznam, że po części ze względu na moją sympatię do postaci Irene Adler (widoczna po prawej). Drugi epizod nosi tytuł ''Demony Baskerville'' (''The Hounds of Baskerville'') i jestem pod wrażeniem pomysłowości twórców, jak i polskich tłumaczy, którzy ''hounds'' przetłumaczyli na ''demony''. Ostatni odcinek tego sezonu, ''Upadek Reichenbach'' (''The Reichenbach Fall'') jest tym, przy którym wylałam najwięcej łez. A naprawdę ciężko mnie wzruszyć, czy ogólnie wywołać jakieś emocje. 
  Trzeci sezon wyszedł na początku roku 2014, około pół roku temu. ''Pusty karawan'' (''The Empty Hearse'') wywołał mieszane emocje, aczkolwiek mi się podobał. ''Znak trzech'' (''The Sign of Three'') był poruszający. A ostatni, ''Jego ostatnia przysięga'' (''His Last Vow'') znowu pozostawił po sobie zagadkę, która będzie męczyć widzów najbliższe dwa lata. Cóż, jestem ciekawa nowych spraw kryminalnych, jak i perypetii bohaterów.
  Podsumowując ten dość obszerny opis- każdy odcinek jest wart uwagi, lecz można oczekiwać po nich różnych odczuć.
  
Muzyka
Czołówka
  Z pewnością nie mogłam pominąć muzyki przy okazji pisania posta o ''Sherlocku''. Jest ona charakterystyczna i dodaje serii klimatu. Nie tylko serii- lubię puścić soundtrack tego serialu, gdy czytam książkę, bądź się uczę. Albo piszę, tak jak teraz.
Podsumowanie
  O ile nigdy nie byłam miłośniczką telewizyjnych serii-ba, szczerze ich nie znosiłam, to ta wyjątkowo przypadła mi do gustu. Jej niebanalna forma, świetna obsada aktorska, oryginalne scenariusze czy błyskotliwe i nienachalne poczucie humoru przyciągnęły licznych oglądających, w tym i mnie. Jest to jedna z niewielu produkcji, której z czystym sumieniem mogę dać 10/10. Niecierpliwie czekam na kolejny sezon i polecam ''Sherlocka'' każdemu, kto szuka wyjątkowej serii, która go wciągnie i już nie wypuści.
  Pozdrawiam i mam nadzieję, że post się podobał. Do następnego. ♥

Layout by Tyler